Przed samymi świętami zawitał u nas listonosz… otwierając paczuszkę czułam się jak przy otwieraniu prezentów w dzieciństwie.. mała adrenalina, magiczna chwila i uśmiech na twarzy…
Dostaliśmy pięknego uroczego misia, który skradł nasze serca od momentu wychylenia się z koperty i świetną ozdobę, którą powiesiliśmy na choince ;-)
Dostaliśmy także list, a ja jako kobieta po porodzie z lekkim baby blues wzruszyłam się czytając go. Cieszę się, że są jeszcze tak wyjątkowe osoby, które robią coś z serca, bez żadnych gotowych schematów czy formułek ,które potrafią słowem i swoją pracą wywołać szczęście na twarzy.
Jeszcze raz dziękujemy Aniu :)
prezenty, kto i nie lubi ?